wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział IV

Może życie specjalnie jest trudne? Może, gdyby było łatwe, stałoby się nudne.

Będąc już niedaleko domu, usłyszałem śmiech Eleny. Mechanicznie uśmiechnąłem się. Jak mogłem wcześniej pomylić ją z Katerine? Z jednej strony były jak dwie krople wody, a z drugiej... różniły się wszystkim. Spojrzenie Katerine, było dumne, pewne i drapieżne, natomiast Elena emanowała łagodnością, troską i człowieczeństwem. Nawet będąc wampirem, nie przypominała go wcale.  Nacisnąłem klamkę i wszedłem do domu, w salonie siedziała Elena i Stefan.
- Witajcie gołąbeczki - uśmiechnąłem się - Jeśli nie macie nic przeciwko, dosiądę się - podszedłem do kanapy i usiadłem obok brata. - Mam dużo spraw do omówienia, na przykład to dlaczego tu przyjechałem, jak również dlaczego Katerine jest w mieście.
- Katerine jest w Mistic Falls? - spytała niepewnie Elena.
- Tak, i póki co lepiej, żeby nie zobaczyła twojego nowego ja - spojrzałem na szklankę, z czerwonym "napojem"stojącą na stoliku obok.
- Może zacznijmy od tego czemu ty tu przyjechałeś? - spytał Stefan, ignorując moją wcześniejszą wypowiedź.
- Zaraz ci wszystko opowiem braciszku - powiedziałem z udawaną czułością w głosie. - Na razie odwieź Elene do jej domu.
- Tu jest jej dom - stwierdził stanowczo, a ja tylko uśmiechnąłem się z niedowierzaniem.
- Naprawdę chcesz, żeby nasza szurnięta ex spotkała Elenę? - uniosłem brew.
- Zaprosiłeś Katerine? - spytała Elena z oburzeniem.
- Sama się wprosiła - zaśmiałem się.
- Pojadę z nią - odparł Jeremie, schodząc po schodach. Wampirzyca natychmiast wstała.
- Jeremie, już nie śpisz? - spytała w dość opiekuńczy sposób.
- Nie, i chciałbym spędzić z tobą choć dzisiejszy wieczór - Jeremie spojrzał najpierw na mnie, a potem na Elene.
- W porządku - odparła dziewczyna podchodząc do brata.
- Zadzwonię  później - powiedział Stefan wstając. Elena uśmiechnęła się do niego i razem z Jeremiem wyszła. Stefan i ja siedzieliśmy przez chwile w milczeniu.
- Widzę, że układa ci się z Eleną. - przerwałem cisze. - Cieszę się i życzę wam szczęścia.
- Przy mnie nie musisz udawać - stwierdził dość szorstko, co było do niego niepodobne.
- Wyluzuj - uśmiechnął się - nie chcę wam niszczyć... związku.
- Może lepiej powiedz, po co tu przyjechałeś? - spojrzał na mnie.
- Żeby sprawdzić czy Elena nie wybiła pół miasta - zaśmiałem się - Wyobraź sobie to: przyjeżdżam do Mistic Falls, a tu całe miasto zniszczone. Przychodzę do domu i widzę Elene i ciała mieszkańców. Heh, zabawnie by to wyglądało, ale jeszcze nic straconego... Elena jest wampirem - ostatnie słowo powiedziałem niemal z wyrzutem. - Może kiedyś stracić kontrolę.
- Po co tu przyjechałeś? - Stefan powtórzył pytanie, ignorując moją wcześniejszą odpowiedź.
- Nie denerwuj się, mogę wyjechać stąd nawet jutro z rana - spojrzałem na brata, teraz mierzyliśmy się wzrokiem - Tak właśnie zrobię. Jak wyjadę wcześnie, to do Nowego Jorku powinienem zdążyć jeszcze na obiad. Malownicze miasto, tętniące życiem, coś dla mnie - zaśmiałem się, jednak mówiłem poważnie.
- Przyjechałeś tu, by mnie o tym poinformować? - spytał.
- Nie, oczywiście że nie.
- A więc? - był zniecierpliwiony
- Spotkałem dawnego znajomego, kojarzysz może Tomasa Lee?
- Tego, który chciał stworzyć armię ludzi? - powiedział nieco milej, a ja zaśmiałem się.
- Tak, jego. Coś mi się wydaje, że Tomas ma jakiś plan. Kiedy byłem w Gelida Tempus ludzie zachowywali się dość dziwnie, a on sam... planował przyjazd do Mistic Falls - uniosłem brew i czekałem na reakcje brata.
- Tomas nie może zobaczyć Eleny - powiedział natychmiast Stefan.
- Katerine też nie - dodałem.
- Elena musi wyjechać z miasta - odparł stanowczo.

***

Spędzenie wieczoru z Jeremiem było dobrym pomysłem. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam się normalnie. Przygotowywanie kolacji z bratem przypominało mi o moim dawnym życiu.
- Jer, podasz mi pomidory? - spytałam, spoglądając na niego. Chłopak sięgnął po warzywa i podał mi je.
- Wiesz, że nie lubię pomidorów - zaśmiał się.
- Dlatego właśnie tobie zrobię kanapki z tym - pomachałam mu przed nosem ogórkiem i szturchnęłam go w ramię.
- Ciesze się, że wróciłeś, tęskniłam wiesz? - odparłam po chwili milczenia.
- Przesadzasz Eleno, nie było mnie zaledwie dwa tygodnie - uśmiech nie znikał z twarzy chłopaka.
- Jesteś moją jedyną rodziną, nie chcę cię stracić - spojrzałam mu w oczy.
- Mylisz się - powiedział dość poważnym tonem, co nie było do niego podobne. - Masz dużą rodzinę. Caroline, Bonnie, Matt, Stefan i ... Damona - ostatnie imię wypowiedział inaczej niż pozostałe.
- Ale ty jesteś moim bratem - ponownie go szturchnęłam.
- Czyli taką samą rodziną jak oni - zaśmiał się. Zrozumiałam o co mu chodzi. Jeremie tak naprawdę był moim kuzynem. Choć wychowali mnie Grayson i Miranda, to moimi biologicznymi rodzicami byli Isobel i John.
- Myślisz, że wszystko wróci do normy? - spytałam, chcąc podtrzymać rozmowę.
- Nie, nigdy nie wraca. Zawsze jest inaczej - uśmiechnął się do mnie, a potem w ciszy robiliśmy kanapki.
- Kiedyś chciałem być wampirem - powiedział w pewnej chwili.
- Jak to? - spytałam z niedowierzaniem.
- Kiedy dowiedziałem się prawdy o Vicki, poprosiłem Anne, żeby mnie przemieniła. Miałem nawet jej krew...
- Jak mogłeś być tak samolubny? - spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Ja chciałem tylko...
- Jeremie, nigdy więcej nawet o tym nie myśl! - odsunęłam od siebie talerz z kanapkami i usiadłam na krześle.
- Wiem, że się o mnie martwisz - podszedł do mnie, a ja spojrzałam na niego. - Po części to moja wina, że stałaś się wampirem - odparł smutno. - To ja chciałem cię stąd zabrać, teraz żałuję
- Robiłeś to dla mojego dobra. Zachowałeś się słusznie, ja pewnie też na twoim miejscu, zrobiłabym to samo. Kocham cię Jer - brat złapał mnie za rękę.
- Ja ciebie też. Nawet kiedy jesteś wampirem, kocham cie Eleno - objął mnie. Dopiero teraz dostrzegłam, jak te wszystkie zdarzenia wpłynęły na moją więź z Jeremiem. Oboje patrzyliśmy, jak umierają nam po kolei najbliżsi, aż wreszcie zostaliśmy niemalże sami. Teraz nie mogłam już nikogo stracić, Jer też nie. Oni byli naszą rodziną, kochałam ich... ich wszystkich.


***

- Wyjedź z nią, na jakiś czas, gdzieś daleko, tak bym nawet ja nie wiedział gdzie jesteście - powiedziałem do brata, spoglądając na zegarek wiszący na ścianie. Kwadrans po ósmej. Mieliśmy niewiele czasu.
- Nie mogę - odparł po dłuższej chwili zastanowienia Stefan. - Klaus kazał mi zostać w Mistic Falls, dopóki on nie wróci.
- Pieprzyć Klausa, tu chodzi o Elene - powiedziałem stanowczo
- Nic nie rozumiesz. On szuka jakiegoś eliksiru, zaklęcia, czegokolwiek by ona mogła znowu być człowiekiem. Jeżeli wyjadę, Klaus się wścieknie
- Poradzę sobie z nim.
- Nadal nie rozumiesz. Zawarłem z nim umowę. On odnajdzie lekarstwo, ja oddam mu ciało. Wciąż nie może pogodzić się z faktem, że stracił swoje hybrydy na zawsze.
- Nie mamy wyjścia, Elena musi wyjechać. Tomas nienawidzi Katerin i poprzysiągł, że ją zabije. Natomiast ona jest szurnięta, kto wie co zrobi, gdy dowie się, że Elena będzie żyła wiecznie.
- Wiem Damonie - spojrzał na mnie w dziwny, przeszywający sposób. - Dlatego ty z nią pojedziesz.

***

- Nie mogę Cię tu zostawić - powiedziała do telefonu, kręcąc się po pokoju. Ja siedziałem na kanapie, spoglądając na siostrę.
- Stefan, nic mi nie grozi. Sam mówiłeś, że Mistic Falls stało się całkowicie bezpieczne - mówiła niemal błagalnym tonem. - Nie chcę cię opuszczać - westchnęła.
- Na trochę, to znaczy? - spytała, po czym zapadła cisza. Najwidoczniej Stefan musiał jej coś tłumaczyć. Trudno było cokolwiek wywnioskować z tego, co mówiła. Czyżby on chciał, aby Elena wyjechała?
- Nie chcę wyjeżdżać - szepnęła do słuchawki. - Wiesz, że Cię kocham - uśmiechnęła się sama do siebie. - Przyjedziesz tu razem z nim? Tak? To dobrze, spakuje się i będę na was czekać - odparła i spojrzała na mnie. - Tak, jest tutaj.  Już Ci go daje - podała mi komórkę.
- Halo? -spytałem niepewnie.
- Jeremie - usłyszałem głos Stefana - mógłbyś pójść do Bonnie i powiedzieć jej, że Elena wyjeżdża. Niech włączy telefon i przesłucha wiadomość - odparł stanowczo.
- W porządku, już idę. Cześć - rozłączyłem się.
- Gdzie idziesz? - spytała Elena.
- Musze znaleźć Bonnie. Niedługo wrócę - uśmiechnąłem się do niej, odkładając komórkę na stół. Chwyciłem skórzaną kurtkę i szybkim krokiem wyszedłem z domu. Wiedziałem, że muszę znaleźć Bonnie jak najszybciej.

***

- Idziemy? - spytałem zdenerwowany. - Ile można się pakować? - spojrzałem na Damona.
- Elena potrzebuje zapasów krwi, chyba że wolisz, abym nauczył ją innych metod...
- Wychodzimy! - przerwałem mu, chwytając jego torbę. W tej samej chwili, zadzwonił telefon. Sygnał sms'a. Damon sięgnął do kieszeni i niechętnie spojrzał na wyświetlacz.
- Nieznane, ciekawe kto to? - spytał sam siebie, po czym zaczął czytać na głos - Musiałam wyjechać z miasta. Spotkamy się kiedy indziej. Buziaczki K. - spojrzał na mnie.
- Katarina - stwierdziłem, odstawiając niepewnie jego torbę.
- A więc co teraz? - spojrzał na mnie, chowając telefon do kieszeni.
- Zadzwonię do Eleny. Jeremie powinien niedługo przyprowadzić Bonnie, będziemy musieli pomyśleć co teraz. W końcu nie wiadomo co zamierza Tomas.
- Facet nienawidzi Klausa, a co za tym idzie Katerine. Niestety Elena jest z nią spokrewniona, i do tego wygląda tak samo, jak ona - powiedział, a ja posłałem mu spojrzenie w stylu:  "No co ty nie powiesz". Mierzyliśmy się przez chwile wzrokiem, po czym ponownie powtórzyłem
- Zadzwonię do Eleny - i sięgnąłem po mój telefon leżący na kredensie. Wybrałem numer Eleny i przyłożyłem słuchawkę do ucha."Cześć, tu Elena. Chwilowo nie mogę odebrać. Zostaw wiadomość."
- Poczta głosowa - spojrzałem na brata.
- Coś musiało się stać - odrzekł i szybkim tempem wyszedł z pokoju.

***
Razem z Damonem weszliśmy do jej mieszkania, gdzie wszyscy już byli. Bonnie, Caroline, Matt i Jeremie, siedzieli wpatrując się w nas.
- Znaleźliście ją? - spytała czarownica z nadzieją w głosie. Ja tylko pokręciłem przecząco głową.
- Czy coś mogło się jej stać? - powiedziała Caroline i spojrzała na mnie niepewnie.
- Obawiam się, że tak - wydukałem.
- To twoja wina - Bonnie wstała i wskazała palcem na Damona.
- Uspokój się czarownico. Gramy w jednej drużynie. Jestem po waszej stronie - uniósł brew.
- Przyjechałeś do miasta i od razu zaczęło się coś dziać. Wasz dawny przyjaciel, Katarine, a teraz Elena znika.
- Tomas nie był naszym przy..
- Ona ma rację. Jeśli ten wampir tu przyjedzie, to za tobą. Katerina też chciała się z tobą spotkać  - odparł Jeremie.
- I myślicie, że to ja porwałem Elenę? - spytałem retorycznie, jednak ich sposób patrzenia na mnie mówił sam za siebie - Ludzie, oszaleliście!? - zerknąłem na brata.
- Damon nie mógł tego zrobić - Stefan mnie bronił - Przynajmniej nie celowo - dodał.

***

Czułam straszliwy ból. Otworzyłam oczy i pierwszą rzeczą jaką ujrzałam był sufit. Oczy swędziały mnie niemiłosiernie, wiec potarłam je dłońmi. Wtedy zauważyłam straszliwe rany na rękach. Przeraziłam się. Ostatnie co pamiętam, to dźwięk otwierających się drzwi. Wtedy myślałam, że to Stefan i Damon, więc zeszłam na dół. Jednak nikogo tam nie było i...poczułam ból. Wydawało mi się, że ktoś pali mi skórę na twarzy, ale najwidoczniej tak działa werbena. Dopiero teraz zorientowałam się, że leże na jakiejś niewygodnej pryczy, w zimnym, ciemnym pomieszczeniu. Wstałam powoli, by wyprostować zastałe mięśnie i wtedy ją zobaczyłam.
- Katerina - powiedziałam z nutką przerażenia.
- Czy wszyscy musicie powtarzać dzisiaj moje imię? - spytała, wstając z podłogi.
- Co ja tu robię? Dlaczego mnie porwałaś? - zrobiłam krok do tyłu, gdy zauważyłam, że ona idzie w moją stronę.
- Nie schlebiaj sobie. Siedzimy w tym razem, mnie też porwali - wzruszyła ramionami, jakby to była codzienność.