wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział IV

Może życie specjalnie jest trudne? Może, gdyby było łatwe, stałoby się nudne.

Będąc już niedaleko domu, usłyszałem śmiech Eleny. Mechanicznie uśmiechnąłem się. Jak mogłem wcześniej pomylić ją z Katerine? Z jednej strony były jak dwie krople wody, a z drugiej... różniły się wszystkim. Spojrzenie Katerine, było dumne, pewne i drapieżne, natomiast Elena emanowała łagodnością, troską i człowieczeństwem. Nawet będąc wampirem, nie przypominała go wcale.  Nacisnąłem klamkę i wszedłem do domu, w salonie siedziała Elena i Stefan.
- Witajcie gołąbeczki - uśmiechnąłem się - Jeśli nie macie nic przeciwko, dosiądę się - podszedłem do kanapy i usiadłem obok brata. - Mam dużo spraw do omówienia, na przykład to dlaczego tu przyjechałem, jak również dlaczego Katerine jest w mieście.
- Katerine jest w Mistic Falls? - spytała niepewnie Elena.
- Tak, i póki co lepiej, żeby nie zobaczyła twojego nowego ja - spojrzałem na szklankę, z czerwonym "napojem"stojącą na stoliku obok.
- Może zacznijmy od tego czemu ty tu przyjechałeś? - spytał Stefan, ignorując moją wcześniejszą wypowiedź.
- Zaraz ci wszystko opowiem braciszku - powiedziałem z udawaną czułością w głosie. - Na razie odwieź Elene do jej domu.
- Tu jest jej dom - stwierdził stanowczo, a ja tylko uśmiechnąłem się z niedowierzaniem.
- Naprawdę chcesz, żeby nasza szurnięta ex spotkała Elenę? - uniosłem brew.
- Zaprosiłeś Katerine? - spytała Elena z oburzeniem.
- Sama się wprosiła - zaśmiałem się.
- Pojadę z nią - odparł Jeremie, schodząc po schodach. Wampirzyca natychmiast wstała.
- Jeremie, już nie śpisz? - spytała w dość opiekuńczy sposób.
- Nie, i chciałbym spędzić z tobą choć dzisiejszy wieczór - Jeremie spojrzał najpierw na mnie, a potem na Elene.
- W porządku - odparła dziewczyna podchodząc do brata.
- Zadzwonię  później - powiedział Stefan wstając. Elena uśmiechnęła się do niego i razem z Jeremiem wyszła. Stefan i ja siedzieliśmy przez chwile w milczeniu.
- Widzę, że układa ci się z Eleną. - przerwałem cisze. - Cieszę się i życzę wam szczęścia.
- Przy mnie nie musisz udawać - stwierdził dość szorstko, co było do niego niepodobne.
- Wyluzuj - uśmiechnął się - nie chcę wam niszczyć... związku.
- Może lepiej powiedz, po co tu przyjechałeś? - spojrzał na mnie.
- Żeby sprawdzić czy Elena nie wybiła pół miasta - zaśmiałem się - Wyobraź sobie to: przyjeżdżam do Mistic Falls, a tu całe miasto zniszczone. Przychodzę do domu i widzę Elene i ciała mieszkańców. Heh, zabawnie by to wyglądało, ale jeszcze nic straconego... Elena jest wampirem - ostatnie słowo powiedziałem niemal z wyrzutem. - Może kiedyś stracić kontrolę.
- Po co tu przyjechałeś? - Stefan powtórzył pytanie, ignorując moją wcześniejszą odpowiedź.
- Nie denerwuj się, mogę wyjechać stąd nawet jutro z rana - spojrzałem na brata, teraz mierzyliśmy się wzrokiem - Tak właśnie zrobię. Jak wyjadę wcześnie, to do Nowego Jorku powinienem zdążyć jeszcze na obiad. Malownicze miasto, tętniące życiem, coś dla mnie - zaśmiałem się, jednak mówiłem poważnie.
- Przyjechałeś tu, by mnie o tym poinformować? - spytał.
- Nie, oczywiście że nie.
- A więc? - był zniecierpliwiony
- Spotkałem dawnego znajomego, kojarzysz może Tomasa Lee?
- Tego, który chciał stworzyć armię ludzi? - powiedział nieco milej, a ja zaśmiałem się.
- Tak, jego. Coś mi się wydaje, że Tomas ma jakiś plan. Kiedy byłem w Gelida Tempus ludzie zachowywali się dość dziwnie, a on sam... planował przyjazd do Mistic Falls - uniosłem brew i czekałem na reakcje brata.
- Tomas nie może zobaczyć Eleny - powiedział natychmiast Stefan.
- Katerine też nie - dodałem.
- Elena musi wyjechać z miasta - odparł stanowczo.

***

Spędzenie wieczoru z Jeremiem było dobrym pomysłem. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam się normalnie. Przygotowywanie kolacji z bratem przypominało mi o moim dawnym życiu.
- Jer, podasz mi pomidory? - spytałam, spoglądając na niego. Chłopak sięgnął po warzywa i podał mi je.
- Wiesz, że nie lubię pomidorów - zaśmiał się.
- Dlatego właśnie tobie zrobię kanapki z tym - pomachałam mu przed nosem ogórkiem i szturchnęłam go w ramię.
- Ciesze się, że wróciłeś, tęskniłam wiesz? - odparłam po chwili milczenia.
- Przesadzasz Eleno, nie było mnie zaledwie dwa tygodnie - uśmiech nie znikał z twarzy chłopaka.
- Jesteś moją jedyną rodziną, nie chcę cię stracić - spojrzałam mu w oczy.
- Mylisz się - powiedział dość poważnym tonem, co nie było do niego podobne. - Masz dużą rodzinę. Caroline, Bonnie, Matt, Stefan i ... Damona - ostatnie imię wypowiedział inaczej niż pozostałe.
- Ale ty jesteś moim bratem - ponownie go szturchnęłam.
- Czyli taką samą rodziną jak oni - zaśmiał się. Zrozumiałam o co mu chodzi. Jeremie tak naprawdę był moim kuzynem. Choć wychowali mnie Grayson i Miranda, to moimi biologicznymi rodzicami byli Isobel i John.
- Myślisz, że wszystko wróci do normy? - spytałam, chcąc podtrzymać rozmowę.
- Nie, nigdy nie wraca. Zawsze jest inaczej - uśmiechnął się do mnie, a potem w ciszy robiliśmy kanapki.
- Kiedyś chciałem być wampirem - powiedział w pewnej chwili.
- Jak to? - spytałam z niedowierzaniem.
- Kiedy dowiedziałem się prawdy o Vicki, poprosiłem Anne, żeby mnie przemieniła. Miałem nawet jej krew...
- Jak mogłeś być tak samolubny? - spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Ja chciałem tylko...
- Jeremie, nigdy więcej nawet o tym nie myśl! - odsunęłam od siebie talerz z kanapkami i usiadłam na krześle.
- Wiem, że się o mnie martwisz - podszedł do mnie, a ja spojrzałam na niego. - Po części to moja wina, że stałaś się wampirem - odparł smutno. - To ja chciałem cię stąd zabrać, teraz żałuję
- Robiłeś to dla mojego dobra. Zachowałeś się słusznie, ja pewnie też na twoim miejscu, zrobiłabym to samo. Kocham cię Jer - brat złapał mnie za rękę.
- Ja ciebie też. Nawet kiedy jesteś wampirem, kocham cie Eleno - objął mnie. Dopiero teraz dostrzegłam, jak te wszystkie zdarzenia wpłynęły na moją więź z Jeremiem. Oboje patrzyliśmy, jak umierają nam po kolei najbliżsi, aż wreszcie zostaliśmy niemalże sami. Teraz nie mogłam już nikogo stracić, Jer też nie. Oni byli naszą rodziną, kochałam ich... ich wszystkich.


***

- Wyjedź z nią, na jakiś czas, gdzieś daleko, tak bym nawet ja nie wiedział gdzie jesteście - powiedziałem do brata, spoglądając na zegarek wiszący na ścianie. Kwadrans po ósmej. Mieliśmy niewiele czasu.
- Nie mogę - odparł po dłuższej chwili zastanowienia Stefan. - Klaus kazał mi zostać w Mistic Falls, dopóki on nie wróci.
- Pieprzyć Klausa, tu chodzi o Elene - powiedziałem stanowczo
- Nic nie rozumiesz. On szuka jakiegoś eliksiru, zaklęcia, czegokolwiek by ona mogła znowu być człowiekiem. Jeżeli wyjadę, Klaus się wścieknie
- Poradzę sobie z nim.
- Nadal nie rozumiesz. Zawarłem z nim umowę. On odnajdzie lekarstwo, ja oddam mu ciało. Wciąż nie może pogodzić się z faktem, że stracił swoje hybrydy na zawsze.
- Nie mamy wyjścia, Elena musi wyjechać. Tomas nienawidzi Katerin i poprzysiągł, że ją zabije. Natomiast ona jest szurnięta, kto wie co zrobi, gdy dowie się, że Elena będzie żyła wiecznie.
- Wiem Damonie - spojrzał na mnie w dziwny, przeszywający sposób. - Dlatego ty z nią pojedziesz.

***

- Nie mogę Cię tu zostawić - powiedziała do telefonu, kręcąc się po pokoju. Ja siedziałem na kanapie, spoglądając na siostrę.
- Stefan, nic mi nie grozi. Sam mówiłeś, że Mistic Falls stało się całkowicie bezpieczne - mówiła niemal błagalnym tonem. - Nie chcę cię opuszczać - westchnęła.
- Na trochę, to znaczy? - spytała, po czym zapadła cisza. Najwidoczniej Stefan musiał jej coś tłumaczyć. Trudno było cokolwiek wywnioskować z tego, co mówiła. Czyżby on chciał, aby Elena wyjechała?
- Nie chcę wyjeżdżać - szepnęła do słuchawki. - Wiesz, że Cię kocham - uśmiechnęła się sama do siebie. - Przyjedziesz tu razem z nim? Tak? To dobrze, spakuje się i będę na was czekać - odparła i spojrzała na mnie. - Tak, jest tutaj.  Już Ci go daje - podała mi komórkę.
- Halo? -spytałem niepewnie.
- Jeremie - usłyszałem głos Stefana - mógłbyś pójść do Bonnie i powiedzieć jej, że Elena wyjeżdża. Niech włączy telefon i przesłucha wiadomość - odparł stanowczo.
- W porządku, już idę. Cześć - rozłączyłem się.
- Gdzie idziesz? - spytała Elena.
- Musze znaleźć Bonnie. Niedługo wrócę - uśmiechnąłem się do niej, odkładając komórkę na stół. Chwyciłem skórzaną kurtkę i szybkim krokiem wyszedłem z domu. Wiedziałem, że muszę znaleźć Bonnie jak najszybciej.

***

- Idziemy? - spytałem zdenerwowany. - Ile można się pakować? - spojrzałem na Damona.
- Elena potrzebuje zapasów krwi, chyba że wolisz, abym nauczył ją innych metod...
- Wychodzimy! - przerwałem mu, chwytając jego torbę. W tej samej chwili, zadzwonił telefon. Sygnał sms'a. Damon sięgnął do kieszeni i niechętnie spojrzał na wyświetlacz.
- Nieznane, ciekawe kto to? - spytał sam siebie, po czym zaczął czytać na głos - Musiałam wyjechać z miasta. Spotkamy się kiedy indziej. Buziaczki K. - spojrzał na mnie.
- Katarina - stwierdziłem, odstawiając niepewnie jego torbę.
- A więc co teraz? - spojrzał na mnie, chowając telefon do kieszeni.
- Zadzwonię do Eleny. Jeremie powinien niedługo przyprowadzić Bonnie, będziemy musieli pomyśleć co teraz. W końcu nie wiadomo co zamierza Tomas.
- Facet nienawidzi Klausa, a co za tym idzie Katerine. Niestety Elena jest z nią spokrewniona, i do tego wygląda tak samo, jak ona - powiedział, a ja posłałem mu spojrzenie w stylu:  "No co ty nie powiesz". Mierzyliśmy się przez chwile wzrokiem, po czym ponownie powtórzyłem
- Zadzwonię do Eleny - i sięgnąłem po mój telefon leżący na kredensie. Wybrałem numer Eleny i przyłożyłem słuchawkę do ucha."Cześć, tu Elena. Chwilowo nie mogę odebrać. Zostaw wiadomość."
- Poczta głosowa - spojrzałem na brata.
- Coś musiało się stać - odrzekł i szybkim tempem wyszedł z pokoju.

***
Razem z Damonem weszliśmy do jej mieszkania, gdzie wszyscy już byli. Bonnie, Caroline, Matt i Jeremie, siedzieli wpatrując się w nas.
- Znaleźliście ją? - spytała czarownica z nadzieją w głosie. Ja tylko pokręciłem przecząco głową.
- Czy coś mogło się jej stać? - powiedziała Caroline i spojrzała na mnie niepewnie.
- Obawiam się, że tak - wydukałem.
- To twoja wina - Bonnie wstała i wskazała palcem na Damona.
- Uspokój się czarownico. Gramy w jednej drużynie. Jestem po waszej stronie - uniósł brew.
- Przyjechałeś do miasta i od razu zaczęło się coś dziać. Wasz dawny przyjaciel, Katarine, a teraz Elena znika.
- Tomas nie był naszym przy..
- Ona ma rację. Jeśli ten wampir tu przyjedzie, to za tobą. Katerina też chciała się z tobą spotkać  - odparł Jeremie.
- I myślicie, że to ja porwałem Elenę? - spytałem retorycznie, jednak ich sposób patrzenia na mnie mówił sam za siebie - Ludzie, oszaleliście!? - zerknąłem na brata.
- Damon nie mógł tego zrobić - Stefan mnie bronił - Przynajmniej nie celowo - dodał.

***

Czułam straszliwy ból. Otworzyłam oczy i pierwszą rzeczą jaką ujrzałam był sufit. Oczy swędziały mnie niemiłosiernie, wiec potarłam je dłońmi. Wtedy zauważyłam straszliwe rany na rękach. Przeraziłam się. Ostatnie co pamiętam, to dźwięk otwierających się drzwi. Wtedy myślałam, że to Stefan i Damon, więc zeszłam na dół. Jednak nikogo tam nie było i...poczułam ból. Wydawało mi się, że ktoś pali mi skórę na twarzy, ale najwidoczniej tak działa werbena. Dopiero teraz zorientowałam się, że leże na jakiejś niewygodnej pryczy, w zimnym, ciemnym pomieszczeniu. Wstałam powoli, by wyprostować zastałe mięśnie i wtedy ją zobaczyłam.
- Katerina - powiedziałam z nutką przerażenia.
- Czy wszyscy musicie powtarzać dzisiaj moje imię? - spytała, wstając z podłogi.
- Co ja tu robię? Dlaczego mnie porwałaś? - zrobiłam krok do tyłu, gdy zauważyłam, że ona idzie w moją stronę.
- Nie schlebiaj sobie. Siedzimy w tym razem, mnie też porwali - wzruszyła ramionami, jakby to była codzienność.


wtorek, 29 maja 2012

Rozdział III

Jeśli nie ma rozłąki, nie ma słodyczy spotkania. 
~Hafiz

Drogi Pamiętniku,
Dziś mija miesiąc od mojej przemiany w wampira. Od mojego wypadku, od śmierci Alarica, od odejścia Damona. Cały mój świat stanął na głowie. Minął już miesiąc, a oni nadal traktują mnie, jak kruchą, niewinną istotę, która potrzebuje pomocy. Stefan stara się być przy mnie cały czas. Gdy on nie może, Caroline przychodzi na babskie pogaduchy. Ciągle mówi o Klausie albo Tylerze. Z Bonnie spędzam niewiele czasu, bo każdą chwilę poświęca  na znalezieniu zaklęcia, bym z powrotem była człowiekiem.  Może na początku w to wierzyłam, ale teraz wiem, że to nie możliwe. Jeśli pierwotni nie znają sposobu na zamianę  z powrotem  w człowieka, to znaczy, że go nie ma. Tak, pierwotni - wszyscy wyjechali, nawet Klaus. Życie stało się o wiele spokojniejsze, można by powiedzieć monotonne. Jednak mi to nie przeszkadza. Jest dobrze tak, jak jest. Jeremie wyjechał gdzieś ze szkoły. Nie dziwie się mu. Jest jeszcze młody, to wszystko go przytłacza. Najgorzej jest z Mattem. On jako jedyny zawsze ufał Rebece, a teraz ma wyrzuty. Nie oskarżałam go o swoją śmierć, zresztą Rebeki też nie. Zrobiła to, by ratować rodzinę, zachowała się nieodpowiedzialnie, ale poniekąd miała dobre intencję. Jest podobna do Damona, zrobi wszystko dla bliskich. Wiem, że on wyjechał przeze mnie. Przed wypadkiem rozmawiałam z nim, wybrałam Stefana - a potem, podczas przemiany, wróciły do mnie wspomnienia. Damon zawsze mnie zaskakiwał, ale nigdy nie znałam go z tej strony. Nie powinnam o nim teraz myśleć. Damon to historia, jednak brakuje mi go.


***

- Dowiedziałeś się czegoś od niego? - spytał Jeremie, gdy doszliśmy do hotelu.
- Można tak powiedzieć - odparłem
- A więc? - dodał po krótkiej chwili milczenia. Spojrzałem na niego z miną w stylu " Naprawdę muszę ci mówić" i przewróciłem oczami.
- Tomas coś kombinuje. Dawno temu krążyły plotki, że zakłada armie ludzi, która będzie w stanie zniszczyć wampiry.
- Ale przecież on sam jest wampirem?!
- No właśnie. Do tej pory każdy miał go za świra, przecież ludzie nie są w stanie pokonać wampirów.
- A więc w czym problem?
- Tomas jest inteligentnym człowiekiem. Musiał coś wymyślić, inaczej nie spędził by pół wieku w jednym miejscu.
- I co teraz zrobimy - odezwał się Jeremie, gdy byli już w swoim pokoju hotelowym.
- Nie mam wyjścia - odparłem siadając na łóżko - Muszę z kimś porozmawiać - sięgnąłem po telefon i wykręciłem dobrze mi znany numer.

***

- Jak myślicie, czy Klaus kiedyś wróci do swojego ciała? - spytała Caroline, układając kanapki na talerzu.
- Jeśli Bonnie mu na to pozwoli - powiedziałam i spojrzałam na przyjaciółkę.
- Może kiedyś. - odparła czarownica
- Nie możesz mieć dla siebie i Klausa, i Tylera. Oddaj mi tego drugiego - zaśmiała się Caroline.
- Ale tym pierwszym też nie pogardzisz - dodałam i wszystkie trzy wybuchłyśmy śmiechem. W tej samej chwili, zadzwonił mój telefon. Podeszłam do stołu na którym leżał i wytarłam brudne ręce o fartuszek. Sięgnęłam po komórkę: Numer nie znany, odebrałam.
- Halo? - spytałam, jednak nikt mi nie odpowiedział. - Halo? - powtórzyłam.
- Cześć - usłyszałam po chwili
- Damon?- gdy wypowiedziałam to imię Caroline i Bonnie spojrzały na mnie.
- Miło cię znowu słyszeć - odparł. Chciałam mu odpowiedzieć "Ciebie również", ale wykrztusiłam tylko:
- Po co dzwonisz?
- Mam parę spraw, które musimy załatwić. Stefan jest z tobą?
- Nie, nie ma go.
- Powiedz mu, że przyjeżdżam i mam ze sobą Jeremiego - usłyszawszy imię brata, zatkało mnie.
- Co on z tobą robi?
- Szczerze, nie mam pojęcia - odparł, a ja wyobraziłam sobie, jak teraz się uśmiecha.
- Dasz mi go?
- Jer, siostra chce z tobą gadać. - powiedział odsuwając, telefon od ucha.
- Elena? - usłyszałam cichy głos brata.
- Jeremie, dlaczego nie jesteś na wycieczce? - spytałam, ale zanim zdążył odpowiedzieć, zrozumiałam - Nie było żadnej wycieczki?!
- Musiałem znaleźć Damona - odparł.

***

- Nie wiem czy przyjazd Damona to dobry pomysł - powiedziała Bonnie, kręcąc się po salonie domu Stefana.
- Nie dzwonił by bez konkretnej przyczyny. Coś musiało się stać - odparła Elena, patrząc na siedzącego obok niej Stefana.
- Ale dlaczego Jeremie pojechał do niego? - spytał Caroline
- Może potrzebował wsparcia, a ja mu go nie dałam - Elena posmutniała
- Nie mów tak. On po prostu chciał się stąd wyrwać - powiedział Stefan, po czym objął Elene.
- Już są - odparła Caroline, słysząc kroki przed domem. W tej właśnie chwili drzwi się otworzyły i wszedłem do środka. Jeremie był tuż za mną. Obawiał się tego spotkania, bo nie wiedział, co powiedzieć Elenie.
- Jeremie - Elena poderwała się, podeszła do niego i przytuliła go. Potem spojrzała na mnie.
- Damonie - odezwała się, nie podchodząc do mnie.
- Eleno - odparłem, po czym uśmiechnąłem się i spojrzałem na Stefana - Jak miło was znowu widzieć.
- O czym chciałeś porozmawiać - powiedział Stefan i wstał. Rozglądnąłem się po pokoju, po czym odpowiedziałem
- Może pójdziemy się przejść? Chciałbym porozmawiać tylko z tobą
- Nie mam nic do ukrycia przed nimi - odparł, a ja jeszcze raz rozglądnąłem się po pokoju. Spojrzałem na Bonnie, która starała się mnie lekceważyć.
- No dobrze,  może chociaż pozwolicie nam odpocząć - odwróciłem się do Jeremiego, który stał obok Eleny - Przebyliśmy długą drogę, jesteśmy zmęczeni
- Tak, Damon ma rację. W samochodzie mało spaliśmy. - odezwał się niespodziewanie młody Gilbert.
- Dobrze, prześpijcie się - powiedziała Elena, uwalniając z uścisku brata. - Porozmawiamy wieczorem? - spojrzała na niego, a on tylko kiwnął głową.
Ruszyliśmy razem na górę. Ja zająłem swoją, od dawna nie używaną sypialnie, a Jeremie  poszedł do pokoju gościnnego. Szczerze, to nie byłem na tyle zmęczony, żeby nie móc rozmawiać, ale wolałem porozmawiać tylko ze Stefanem. Bonnie i Caroline zdecydowanie za mną nie przepadały, a Elena... to Elena.

***

Nie wiem dlaczego tu jestem. Stałam przed zamkniętymi drzwiami sypialni Damona, z nadzieją... no właśnie,  z nadzieją na co? Jeremie zasnął jakąś godzinę temu. Caroline poszła do swojej mamy, by dać jej więcej jakiegoś eliksiru, który Bonnie stworzyła, by Rada zapomniała o tym, co powiedział im Alaric. Stefan niedawno wyszedł, co prawda chciał ze mną zostać, ale pozwoliłam mu pójść. Teraz pewnie siedzi z Bonnie nad jej księgami, nadal myślą że coś wskórają.
- Eleno? - usłyszałam głos Damona i dopiero teraz zorientowałam się, że własnie wyszedł z pokoju.
- Obudziłam cię? - spytałam, przyglądając mu się.
- Byłaś cicho jak myszka, jak mogłaś mnie obudzić? - powiedział, uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech
- Wyspałeś się?
- Można tak powiedzieć. Gdzie Stefan? - wampir rozglądnął się po korytarzu,
- Wyszedł
- Nie bał się zostawić cię ze mną? - odparł z ironicznym uśmiechem
- Jesteś jego bratem - zaśmiałam się.
- Nie obliczalnym bratem - spojrzał mi w oczy, jednak ja natychmiast popatrzyłam w innym kierunku - Wejdziesz? - otworzył szerzej drzwi do pokoju. Nie odpowiedziałam, tylko weszłam do środka. Nie byłam w jego sypialni od ponad miesiąca, jednak wszystko wyglądało tak, jak przedtem.
- Co robiłeś przez ostatni miesiąc? - spytałam, siadając na łóżko, on podszedł do ściany naprzeciw i oparł się o nią. Wiedziałam, że chce zachować dystans.
- Nic ciekawego. Odnowiłem dawne znajomości. - odparł, ścierając ręką kurz z półki, obok której stał. - A co działo się tutaj? - spytał, spoglądając na mnie.
- Od mojej przemiany - powiedziałam niepewnie - Klaus pod postacią Tylera wyjechał z miasta, aby znaleźć sposób na cofnięcie przemiany. Reszta pierwotnych również gdzieś wyjechała.Zapanował spokój.
- I pojawiłem się ja - zaśmiał się.
- Tak, i pojawiłeś się ty - również się zaśmiałam. - O czym chciałeś porozmawiać ze Stefanem?
- O naszych dawnych znajomych. Mogą zacząć sprawiać kłopoty, a ja nie chciałem, aby coś was zaskoczyło - odparł, z uśmiechem na ustach. Już zapomniałam, jak dobrze mi się z nim rozmawiało. Był jak przyjaciel, bratnia dusza, tak bardzo mi go brakowało...
- Ciesze się, że wróciłeś - odparłam. Chciałam się spytać dlaczego wyjechał, ale nie miałam na tyle odwagi.
- A ja się ciesze, że jestem tu mile widziany - zamilkł na chwile - Przynajmniej przez ciebie - uśmiechnął się.
Zapadła niezręczna cisza.Patrzyliśmy na siebie, jak nigdy. Chciałam wyczytać z jego twarzy jakiekolwiek emocje, jednak nigdy nie byłam w tym dobra. Wydawało mi się, że widzę dawnego Damona, tego, który pomagał mi w uratowaniu Stefana. Tego, który przyjaźnił się z Alarikiem. Tego, który miał uczucia.
- Powinnam już iść - odparłam, wstając z łóżka.
- Jeśli nie chcesz nie musisz. - podszedł do mnie. Byliśmy niebezpiecznie blisko. Niemal czułam jego oddech.Ruszyłam natychmiast w stronę drzwi. Wiedziałam, że jeśli stałabym tam dłużej, mogłoby to się źle skończyć.
- Damonie - obróciłam się, stojąc w progu. Chłopak natychmiast na mnie spojrzał.
- Tak? - spytał z wyczuwalną nadzieją w głosie.
- Tęskniłam za tobą - odparłam. Nie wiem, czy właśnie to chciałam powiedzieć.
- Ja za tobą też - odpowiedział z uśmiechem na twarzy, a ja wyszłam z jego pokoju. Idąc korytarzem obróciłam się jeszcze, by sprawdzić czy za mną idzie Nikogo jednak tam nie było.

***

- Stefanie znalazłeś coś? - spytała Bonnie, dokładnie przeglądając kolejną księgę.
- Nie - odparłem i uderzyłem w stos książek leżących obok.
- Uspokój się, musi być jakiś sposób - czarownica spojrzała na mnie.
- Wiesz dobrze, że dawno byśmy już coś znaleźli. W żadnej z tych ksiąg nie było wzmianki o powrotnej przemianie, zmarnowaliśmy na to miesiąc Bonnie
- Nie mów tak. Robimy to dla Eleny, a teraz kiedy jeszcze Damon jest w mieście... Musimy coś wymyślić - czarownica wróciła do przeglądania ksiąg.
- To moja wina - powiedziałem po chwili milczenia - Pozwoliłem na to, by Damon stał się kimś ważnym w jej życiu, a potem - zawiesiłem na chwile głos, po czym dodałem niemal szeptem - potem patrzyłem jak umiera, nic nie zrobiłem
- Nie mówi tak - przerwała mi Bonnie - Elena była by wściekła, gdybyś nie uratował Matta. Postąpiłeś słusznie, a Damon... niedługo znowu wyjedzie i wszystko wróci do normy.
- Mam taką nadzieje - powiedziałem i znowu zabrałem się do przeglądania ksiąg. Robiliśmy to niemal codziennie od miesiąca, a póki co, nic nie znaleźliśmy. Nawet ja zacząłem tracić nadzieje, bo gdyby istniał jakiś sposób... nawet Klaus chciałby go poznać.

***

Mistic Falls jest niezmienne. Nie ważne czy minie pięćdziesiąt lat, miesiąc, czy godzina, to miasto pozostaje takie samo. Wszedłem do Grilla, gdzie dawniej spędzałem sporo czasu z Alarickiem. Pierwszą osobą jaką dostrzegłem, był Matt. Głupi Stefan, gdyby nie uratował tego chłopaka, Elena by żyła. Podeszłem do baru i usiadłem obok Meredith.
- Witaj - uśmiechnąłem się
- Damonie, co ty tu robisz? - spytała trochę zaskoczona.
- Stęskniłem się za Mistic Falls, nie cieszysz się moją wizytą?
- Jest mi to obojętne - odwróciła natychmiast wzrok.
- Dalej kradniesz wampirą krew? - spytałem nieco ciszej.
- Jeśli chcesz wiedzieć czy ratuje ludziom życie, to odpowiedź brzmi tak - powiedziała, a w jej głosie słychać było nutkę irytacji.
- I to samo zrobiłaś Elenie? Uratowałaś jej życie? - spytałem ironicznie
- Dobrze wiesz, że gdyby nie ja, Elena by zginęła.
- Czujesz się wybawczynią? Mam ci kupić koszulkę super lekarz?
- Daruj sobie. Nie masz kogo obwiniać o to co się stało, więc znęcasz się nade mną.
- Nie mam kogo obwiniać? Jeremie i Matt wywieźli ją bez mojej wiedzy. Klaus chciał wybrać z niej całą krew, Rebeka spowodowała wypadek, Stefan pozwolił jej umrzeć, a ty wstrzyknęłaś Elenie moją krew i ja nie mam kogo obwiniać? Każdy jest winny, każdy oprócz mnie.
- To wszystko było wypadkiem, nieszczęśliwym splotem wydarzeń - powiedziała niepewnie.
- I tak mówi lekarz? To tylko przypadek? - wstałem, nadal patrząc na nią.
- Takie jest życie Damonie
- Elena nie nadaje się do takiego... życia - ostatnie słowo wypowiedziałem z obrzydzeniem i ruszyłem w stronę wyjścia. Zanim doszedłem do drzwi ktoś na mnie wpadł, spojrzałem na twarzy owej osoby.
- Elena? - spytałem zdziwiony
- Damonie - usłyszałem mocny, kobiecy głos.
- Katerine - wampirzyca uśmiechnęła się natychmiast - Co ty tu robisz? - dodałem
- Tęskniłam. Spotkamy się wieczorem? Muszę z wami porozmawiać - odparła dość twardym tonem - Będę u was o dziesiątej wieczorem. Do zobaczenia - musnęła mój policzek i podeszła do baru, a ja wyszedłem.

_______________________________________________________________________
Ponad 1000 wyświetleń w dziewięć dni, nie mogę w to uwierzyć! Jesteście niesamowici!Pomysły, które podsuwaliście mi pod rozdziałem drugim, postaram się stopniowy wykorzystywać. Oczywiście nadal możecie pisać co chcecie jeszcze zobaczyć w moim opowiadaniu. :) Dziękuje również za ocenę mojego bloga (dostałam czwóreczkę) przez I ♥ Zayn. Tu możecie przeczytać ocenę i skomentować ją.

środa, 23 maja 2012

Rozdział II

Każdy dzień jest podróżą przez historię.
~Jim Morrison

- Czy Elena wie, że za mną  pojechałeś? - spytałem, gdy wyszliśmy z baru.
- Nie. Nikt nie wie gdzie jestem - odparł, chowając ręce do kieszeni.
- A co jeśli zaczną cię szukać? - spojrzałem na chłopaka, który próbował dorównać mi kroku.
- Nie zaczną. Powiedziałem, że pojechałem na wycieczkę szkolną. Nie zorientują się, że kłamałem. Teraz wszyscy zajęci są Eleną. A po za tym, Matt mnie kryje.
- Co u Eleny? - zmieniłem temat
- Po przemianie była bardzo słaba, to znaczy nadal jest słaba - chłopak spojrzał na mnie, chcąc zobaczyć jak zareaguje.
- Stefan się nią opiekuje? - spytałem, niby od niechcenia.
- Tak. Razem z Bonnie próbują znaleźć coś, by cofnąć przemianę
- Dobre sobie - zaśmiałem się - A co słychać u Klausa? Po stracie możliwości tworzenia hybryd, znalazł inny sposób na podbicie świata?
- Póki co jest wściekły.
- Jeszcze mu nie przeszło? - zamyśliłem się - Taak, jego własna siostra zniszczyła mu wszystkie plany.
- Widziałem Rebekę - odparł Jeremie
- Naprawdę? - powiedziałem ironicznie - Ta dziewczyna przyjechała tu za mną - ponownie się zaśmiałem.
- A co z Eleną? - spytał, a ja spojrzałem na niego, po czym zapadła cisza.
- Elena ma Stefana, a mnie i Rebekę nic nie łączy - przeniosłem wzrok na drogę - A tak w ogóle, to nie powinno cię to obchodzić - jeszcze bardziej przyspieszyłem kroki - Pospiesz się, mamy parę spraw do załatwienia.

***

- Po co idziemy do biblioteki? Chcesz przeczytać coś o tym mieście? - Jeremie zadał już chyba setne pytanie.
- Czy ty nie potrafisz iść w spokoju? Odkąd cie znam, uchodziłeś za spokojnego, uporządkowanego i ma-ło -mów-nego.
- Niedawno straciłem całą rodzinę, a moja była dziewczyna jest czarownicą. Na dodatek, siostra stała się wampirem. Muszę być ostrożny, szczególnie zadając się z tobą - chłopak spojrzał na swój pierścień i delikatnie go potarł.
- Dalej go nosisz? - spytałem, a on kiwnął twierdząco głową - widziałeś co stało się Alaricowi, jeżeli twoje alter ego przejmie nad tobą kontrole, nie wiem jak wytłumaczę twoją śmierć Elenie - zaśmiałem się, prosząc w duchu, aby nigdy się to nie wydarzyło.
- Daj spokój. Ten pierścionek należał do mojej rodziny od ponad wieku - odparł, chowając dłonie do kieszeni.
- Zapamiętaj, jeżeli obudzisz się z myślą, aby mnie zabić, radze ci... zaśnij od razu - powiedziałem, gdy doszliśmy do biblioteki. Znajdowała się ona w starym budynku, dawnej kamienicy mieszkalnej. Popchnąłem duże, podwójne drzwi i wszedłem do środka, razem z Jeremim. Wszystko w środku wyglądało, jakby pół wieku temu, zatrzymał się tu czas. Stare półki i regały z książkami w ciemnobrązowych okładkach. Żadnych urządzeń technicznych, nawet bibliotekarz był stary.
- Tomasie!* - powiedziałem uradowanym głosem, zobaczywszy młodego mężczyznę, kroczącego w naszym kierunku. Jeremie rozglądał się tylko niepewnie po bibliotece.
- Damonie, kupę lat - podszedł do mnie, po czym objął jak dobrego kumpla i poklepał po plecach. Potem spojrzał na młodego Gilberta.
- Jer - wyjąkał chłopak, ale ja mu natychmiast przerwałem.
- Jerrard, mój potomek - zilustrowałem chłopaka wzrokiem, sztywno się uśmiechając.
- Tomas, miło mi poznać - podali sobie dłoń - A więc co was tu sprowadza? - przeniósł wzrok na mnie - odnalazłeś Katerine? - spytał, a w jego głosie słychać było dziwną dozę ironii.
- Kto by się teraz przejmował kobietami? Mamy XXI wiek! - powiedziałem radośnie, chcąc zmienić temat. Tomas uśmiechnął się machinalnie. Zawsze był duszą towarzystwa, dlatego dziwiło mnie, czemu już od tak dawna, mieszka w Gelida Tempus.
- To co, przejdziemy się panowie? - spytał, spoglądając na drzwi biblioteki, przez które własnie ktoś wchodził.
- Ja bardzo chętnie - uśmiech nie znikał z mojej twarzy - A ty Jerrardzie? - kiwnąłem do niego głową tak, by Tomas tego nie zauważył.
- Jestem zmęczony, więc jeżeli nie mielibyście nic przeciwko, zostanę w bibliotece - odparł zadziwiająco wiarygodnie. Spojrzałem na dawnego przyjaciela, czekając na jego reakcje.
- No cóż, przejdziemy się tylko we dwójkę. Powspominamy stare dobre czasy, no nie Damonie? - odpowiedział, po chwili wahania.

***
Retrospekcja 1956 r.

- Ej, zwolnij bo się zmęczę - odezwała się urocza blondynka, z którą właśnie tańczyłem.
- Tańczmy! Póki jeszcze noc młoda - uśmiechnąłem się do niej i pociągnąłem ją na środek parkietu. Tańczyliśmy już od dobrych dwóch godzin, z przerwami na drinka. 
- Jesteś naprawdę świetnym tancerzem - uśmiechnęła się nieśmiało, przygryzając dolną wargę.
- Wiem - zaśmiałem się, po czym rytmicznie ją podrzuciłem. 
- I jesteś naprawdę przystojny - dodała śmielej.
- Ciesze się, że tak sądzisz. Lubie dziewczyny z dobrym gustem - ostatnie zdanie szepnąłem jej do ucha. 
- Panie Salvatore! - usłyszałem za sobą poważny, męski głos.
- Tak słucham? - stanąłem na chwile, po czym powoli się obróciłem.
- Pan Lee, prosi do siebie - odezwał się za razem uprzejmie i szorstko.
- Proszę mu powiedzieć, że zaraz będę - uśmiechnąłem się do mojej partnerki.
- Pan Lee, chciałby widzieć pana teraz - odparł, tym razem całkowicie poważnie
- Jeśli nie masz nic przeciwko - spojrzałem na uroczą blondynkę - wrócę do ciebie za parę minut...- zamilkłem, czekając, aż poda mi swoje imię.
- Eveline - uśmiechnęła się promiennie.
- Poczekaj tu na mnie Eveline - puściłem jej dłonie i ruszyłem za mężczyzną. Przeszliśmy przez salę pełną ludzi, po czym zaprowadził mnie schodami na górę, gdzie znajdował się gabinet Tomasa. Mężczyzna zapukał grzecznie i gdy usłyszał pozwolenie na wejście, nacisnął klamkę.
- Jak miło cię widzieć - odparł Tomas, wstając ze swojego fotela.
- Mi ciebie również - ironicznie się uśmiechnąłem.
- Możesz już iść Tobiasie - spojrzał na mężczyznę, który mnie tu przyprowadził - A Pan, panie Salvatore, proszę usiąść - wskazał na krzesło przy swoim biurku. Obaj usiedliśmy.
- Ładnie się urządziłeś. - odparłem cały czas się rozglądając.
- Wystrój późnych lat trzydziestych - odpowiedział dumnie. - Ale przejdźmy do rzeczy. Twój przyjazd do miasta nie jest mi na rękę - powiedział poważnym tonem, a ja tylko się zaśmiałem.
- Czyli to nie plotki. Gelida Tempus to miasto pełne łowców z wampirem na czele? - zadrwiłem.
- To co mówią, to nie do końca prawda. Mieszczanie nie polują na wampiry, dopóki, dopóty wampiry nie będą się naprzykrzać. Uczę ich tylko samoobrony, chcę, aby byli świadomi w jakim świecie żyją.
- To co mówisz jest niedorzeczne - odparłem pogardliwie - Zwykli ludzie nie obronią się przed wampirem- Tomas tylko zaśmiał się pod nosem, co mnie zdziwiło.
- Żegnam panie Salvatore - wstał, wyciągając do mnie dłoń - Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy, ale póki co, proszę o opuszczenie miasta - odparł dumnie, po czym wstałem, podałem mu dłoń w milczeniu i wróciłem na salę.
Zacząłem rozglądać się dookoła, w poszukiwaniu Eveline. Jednak jej już nie było. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy ją widziałem.

***


- A więc nadal prowadzisz ten swój koczowniczy tryb życia? - spytał, gdy szliśmy główną ulicą miasta.
- No cóż, można tak powiedzieć - zaśmiałem się.
- A ten Jerrard to ktoś z rodziny Zacha?** - spytał niby znudzony, jednak od razu rozpoznałem ciekawość w jego głosie.
- Tak, jego młodszy brat - odparłem obojętnie.
- No właśnie, co u Zacha?
- Wiesz, że nigdy nie mieliśmy dobrych kontaktów. Zapewne dalej mieszka w Mistic Falls - skłamałem.
- Ah tak, Mistic Falls, twoje rodzinne miasto. Muszę się tam kiedyś wybrać, dużo się zmieniło? - spytał, przyglądając mi się uważnie.
- Chyba kiedyś pojedziemy tam razem. Ostatni raz byłem tam bodajże w latach osiemdziesiątych. Jakoś ostatnio nie miałem czasu - ponownie się zaśmiałem. Nie chciałem, by wyczuł że kłamię. W Mistic Falls była Elena. Tomas nie może jej zobaczyć.

***

Przewróciłem kolejną stronę książki, nie czytając poprzedniej. Historia Gelida Tempus nie była za ciekawa. Miałem nadzieje, że gdy Damon będzie z Tomasem, mi uda się czegoś dowiedzieć, jednak myliłem się. Zamknąłem książkę, wzdychając od niechcenia i odsunąłem ją od siebie. 
- Jeremie - usłyszawszy swoje imię, natychmiast uniosłem głowę.
- Alaric?! - szepnąłem zdziwiony, rozglądając się dookoła, by sprawdzić czy ktoś mógłby mnie usłyszeć.
- Przepraszam, że ostatnim razem nie powiedziałem ci czego chciałem - odparł.
- Chodziło o Da...
- Nie mów nic - przerwał mi - są tu osoby, które mają naprawdę dobry słuch - kiwnąłem głową twierdząco.
- Ciesze się, że zrozumiałeś czego od ciebie chciałem, wtedy w szkole. Chodziło mi o Damona. Po tym jak jego przyjaciel umarł - Alaric uśmiechnął się - dziewczyna, którą kocha, wybrała jego brata, a on sam musiał opuścić swój dom, Damon się załamał. Udaje silnego, choć wcale taki nie jest. Pewnie znowu będzie chciał wrócić do bycia bezwzględnym, aroganckim mordercą. Jednak ty nie możesz mu na to pozwolić. Idą ciężkie czasy, Jer - spojrzał na mnie i zamilkł na chwilę. - Nie każdemu możesz ufać. Bliskie osoby mogą cię oszukać, ale Damon nie. On jest prawdziwy i to jest w nim  najbardziej ludzkie - dodał, a potem już go nie było.
- Jerrardzie, tu jesteś - powiedział dość zaskoczonym głosem Damon. Razem z nim, był oczywiście Tomas, obaj patrzeli na mnie.
- Pomyślałem, że sobie poczytam - odparłem, wstając z krzesła.
- Całkowicie jak Zach. Książki, książki, książki - Damon spojrzał na Tomasa i zaśmiał się. Był dobrym kłamcą, ale Alaric miał racje. Damon jest prawdziwy, bardziej niż ktokolwiek.


* Tomas Lee - dawny znajomy Damona, postać wymyślona przeze mnie.
** Zach Salvatore - potomek Damona i Stefana. Został zabity przez Damona, gdy bezskutecznie próbował zatrzymać go przed ucieczką z celi w piwnicy (prawdopodobnie sezon pierwszy).

_______________________________________________________________________
Dziękuje bardzo za tyle wejść i komentarzy w tak krótkim czasie. W najbliższym rozdziale chcę, aby pojawiła się Elena. Kogo jeszcze chcecie "zobaczyć" w moim opowiadaniu? Katarine, Elijaha, Klausa? Piszcie!

niedziela, 20 maja 2012

Rozdział I

Jeśli chcesz ideal­ne­go świata, pozbądź się ludzi.
~Anthony de Mello

- Wódkę z lodem - powiedziałem do barmana, podając mu szklankę. Która to już dzisiaj kolejka? Kto by to liczył. Minął miesiąc odkąd wyjechałem z Mistic Falls i do tej pory się nie pozbierałem. Chociać z odejściem Katerine nie pogodziłem się przez niemal całe stulecie. Ale Elena żyje, gdzieś tam jest. Teoretycznie rzecz biorąc Katerina też żyła, ale ukrywała się, pozwalając mi tęsknić. Jednaka wtedy miałem  chociaż po co żyć. Chciałem ją uwolnić, abyśmy byli razem, a teraz? Elena planuje wieczne życie z moim kochanym braciszkiem i gdzie tu, kurwa, sprawiedliwość? Katerina kochała go bardziej, Elena kocha go bardziej, a co mi pozostaje?
Wyciągnąłem rękę po szklankę, którą właśnie podał mi barman. Już piąty dzień odwiedzam ten lokal. Jestem gdzieś na południe od Mistic Falls, tydzień drogi, może więcej i nie wiem co dalej.
- Od kiedy ty pijesz wódkę? - usłyszałem za plecami znajomy kobiecy głos.
- Co tu robisz Rebeka? Śledzisz mnie? - spojrzałem na nią przelotnie, a potem wziąłem łyk wódki.
- Jak dowiedziałam się, że nasza kochana Elena kopnęła cię w dupę, postanowiłam cię poszukać. Jesteś o wiele bardziej rozrywkowy niż Klaus, Kol, czy nawet Matt. Swoją drogą to dziwie się, czemu doppelganger wybrała Stefana, a nie ciebie.  Jesteś nawet przystojnieszy od niego - dziewczyna położyła mi rękę na ramieniu.
- Daj spokój Rebeka - zrzuciłem jej dłoń - Jeśli przyjechałaś za mną, bo myślałaś, że po między nami coś będzie, to się grubo mylisz - tym razem, nawet na nią nie spojrzałem.
- Za kogo ty mnie masz Damonie? Przyjechałam tu, bo wiele nas łączy
- Obydwoje mamy porąbanych braci? - wtrąciłem, a ona się zaśmiała.
- To też - usiadła obok mnie, po czym spojrzała w oczy barmana - Krwawy drink dla mnie i dla tego pana - spojrzała na mnie.
 - Tak, już się robi - odezwał się barman, po czym poszedł na zaplecze, z pustką w oczach


***

Popchnąłem ją na łóżko, nie starając się być delikatnym, po czym skoczyłem za nią. Całowałem ją po szyi, karku i dekolcie, nadal mając smak krwi w ustach. Może to dlatego czułem się tak podniecony. Nie piłem ludzkiej krwi i nie uprawiałem sexu, od ponad miesiąca. Ale euforia, która mnie przepełniała, była inna niż dawniej.  Zdawało mi się, że wszyscy na mnie patrzą. Że Elena na mnie patrzy.  Zakrwawionego, w łóżku z Rebeką, jej zabójczynią.  Czułem się podle, a za razem dumnie. Ciekawe, co powiedziałby na to Stefan, co powiedziałaby Elena...
- Nie mogę - odsunąłem ją od siebie, przecierając twarz rękoma.
- Myślisz o niej - pół naga Rebeka oparła się o poduszkę i spojrzała na mnie.
- To nie tak, ja po prostu - chciałem coś powiedzieć, ale kompletnie nie wiedziałem, jak mam to wyjaśnić.
- Nie obiecuje ci, że zapomnisz. Nigdy nie zapomnisz, ale nauczysz się żyć z tą świadomością. Z czasem będziesz mógł patrzeć na nią i słuchać jej głosu, a później odejdziesz, by pocałować kogoś, kto zastąpi jej miejsce. Nie obiecuje ci, że już nigdy nie będziesz o niej myślał. Będziesz, ale ze spokojem... Obiecuje ci, że nauczysz się żyć bez niej.
- Co ty możesz o tym wiedzieć? - odparłem sięgając po koszulkę - Kochałaś kiedyś? - spojrzałem na nią przelotnie - Byłaś przez kogoś kochana? - odparłem z pogardą.
- Teraz wiem, dlaczego wybrała Stefana - powiedziała ze złością, naciągając na siebie kołdrę - Ty nie potrafisz okazywać uczuć. Boisz się ich jak ognia, zwalczasz arogancją, próżnością i obrazą. Nie zasługujesz na miłość. Szczerze, to nawet nie wiem, po co za tobą przyjechałam - chwyciła swoje ubrania i wstała - Jeśli się nie zmienisz, sam spędzisz wieczność - uśmiechnęła się ironicznie, zakładając koszulkę.
- Gówno cię obchodzi z kim spędzę wieczność. Ty idź lepiej do brata, który wykorzystuje cię od stuleci. Czy on kiedykolwiek zrobił coś dla ciebie?
- Zamknij się! - wrzasnęła Rebeka.
- No właśnie. Nie obchodzisz Klausa. On martwi się tylko o siebie. Takie są realia, naiwna dziewczynko.
- Idż do diabła - Rebeka nie wytrzymała i wyszła z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
- Może kiedyś się tam spotkamy - odparłem na tyle głośno, by mnie usłyszała.
Odłożyłem koszulkę i rozłożyłem się na łóżku.
- Wcale nie boje się uczuć - powiedziałem na głos - niczego się nie boje - dodałem, dla samej satysfakcji, a potem zasnąłem, nie pozwalając by uczucia zawładnęły mną przed snem.

***

- A nie mówiłam Eleno, Damon jest dupkiem jakich mało, przecież go znasz - pierwsza odezwała się Caroline.
- No właśnie, w tym problem... znam go i to nie był on, to nie był... mój Damon - Elena pokręciła głową.
- Twój Damon? - odparła zdziwiona Bonnie.
- Przecież go widziałyśmy. Najpierw pożywił się barmanem, a potem przeleciał Rebeke, Re-be-ke! Przecież ona cię zabiła. Co za palant! - Caroline wstała - najchętniej pojechałabym do niego i tak obiła mu gębę.
- Car, uspokój się. Jestem pewna, że on tego nie zrobił - powiedziała cicho Elena, po czym spojrzała na Bonnie - Jesteś pewna, że to co nam pokazałaś, działo sie przed chwilą i jest prawdą. Że Damon przespał się z Rebeką? - Elena wpatrywała sie w przyjaciółkę, czekając na jej odpowiedź.
- Tak. To musiało być prawdziwe. Damon zawsze taki był. Nigdy mu nie zależało - odparła ze stoickim spokojem Bonnie.

***

- Wódkę z lodem - rzuciłem do nowego barmana, siadając na to samo miejsce co poprzedniego wieczoru.  - Chyba zostanę w tym mieście na dłużej - odparłem, gdy podawał mi szklankę.
- Nie potrzebujemy tu takich jak ty - powiedział niemile barman i odwrócił się.
- Co masz na myśli? - spytałem, widocznie znudzony.
- Wiemy kim jesteś. Czym jesteś - odezwał się mężczyzna siedzący obok.
- Nie powinniście się mnie bać? - zaśmiałem się, upijając łyka wódki.
- Ty prędzej powinieneś obawiać się nas. Póki jesteś grzeczny, nic ci nie zrobimy, ale dla własnego bezpieczeństwa, wyjedź stąd jak najszybciej - odparł barman pogardliwym tonem.
- Będę przebywał, gdzie mi się żywnie spodoba, a wy, nie macie na to żadnego wpływu - dopiłem do końca trunek, po czym podsunąłem szklankę do barmana - Jeszcze raz to samo - odparłem, uśmiechając się ironicznie. Mężczyzna niechętnie sięgnął po szklankę i wlał do niej wódkę, nieustannie mnie obserwując. Podał mi ją, po czym podszedł do innego klienta, siedzącego również przy barze. Spojrzałem na mężczyznę  siedzącego obok mnie i puściłem mu oko, a on natychmiast się odwrócił. Uniosłem szklankę do ust i jak poprzedniego dnia, usłyszałem głos za swoim plecami.
- Tu jesteś - odwróciłem się gwałtownie, odstawiając szklankę.
- Jeremie, co ty tu do cholery robisz? - spytałem zaskoczony, ilustrując chłopaka wzrokiem.
- Przyjechałem za tobą - odparł obojętnie, siadając obok mnie.
- Za mną? Przecież ty mnie nienawidzisz! - powiedziałem, nadal wpatrując się w niego.
- Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej - na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech.
- Daj spokój z tą filozofią Gilbertów, powiedz mi lepiej, po cholerę tu przyjechałeś? - chwyciłem szklankę  i napiłem się wódki.
- To długa historia - odparł, rozglądając się po barze.
- Jakbyś nie zauważył, mam całą wieczność.
- Ale ja nie - chłopak zaśmiał się.
- No dobra mów - szturchnąłem go delikatnie w ramie, co było do mnie nie podobne.
- No więc tak, wszystko zaczęło się jakieś dwa tygodnie po twoim wyjeździe
- Chcesz zanudzić mnie na śmierć?  - spytałem go, przerywając mu.
- Przecież masz całą wieczność, a śmierć póki co ci nie grozi
- Z moim charakterem nigdy nic nie wiadomo. Wrogów mam wszędzie - odsunąłem od siebie szklankę i spojrzałem ukradkiem na barmana, który właśnie nalewał alkoholu jakimś mężczyznom.
- Dobra, postaram się mówić tylko najważniejsze rzeczy. To może tak, siedziałem na lekcji historii i  w pewnej chwili pomyślałem o tobie
- Nie jesteś gejem, prawda? - ponownie mu przerwałem, a ten tylko spojrzał się na mnie i postukał palcem po czole.
- Zacząłem zastanawiać się, gdzie jesteś i co robisz - chłopak kontynuował - miałem nawet nadzieje, że ktoś wyrwał ci serce, ale jak widać jesteś cały - uśmiechnąłem się do niego - i wtedy za oknem zobaczyłem Alarica.
- Chyba jego ducha - wtrąciłem.
- Tak. On mówił coś, ale nie usłyszałem co, bo okna w klasie były zamknięte. Z ruchu jego warg zrozumiałem jedynie: Damon.
- Nawet z zaświatów, Alaric się o mnie martwi. Uuu, jakie to słodkie - nabijałem się.
- Nie wiem czego on ode mnie chciał, ale wiem, że ty jesteś z tym związany. Byliście przecież przyjaciółmi
- Tak, szczególnie wtedy, gdy jego alter ego próbowało mnie zabić - zaśmiałem się i wstałem od baru.
- Gdzie idziesz? - Jeremie zrobił to samo co ja.
- Ludzie tutaj dużo wiedzą o wampirach. A jeżeli chcę się tu zatrzymać na dłużej, muszę dowiedzieć się czegoś o nich - odparłem, obracając się, by ponownie spojrzeć na barmana. Mężczyzna obserwował jak wychodzimy.
- Idę z tobą - odparł młody Gilbert.
- Nie ma mowy - odpowiedziałem.

Prolog



- I co teraz zamierzasz Damonie? - usłyszałem kobiecy głos za swoimi plecami.
- Nie rozumiem - odwróciłem się, by spojrzeć na nią.
- Co będziesz teraz robił? - spytała, jednak nie była już taka jak dawniej, ostatnie wydarzenia zmieniły ją diametralnie.
- Hyh, jak to co? To co zawsze. Użerał się ze Stefanem, opiekował Eleną i denerwował was wszystkich. Myślisz, że nie podołam? - uśmiechnąłem się, jednak rysy twarzy dziewczyny nie złagodniały.
- Nie udawaj głupca! Wiesz, że będziesz musiał wyjechać. Elena dokonała wyboru, ona kocha Stefana, nie ciebie - odparła pogardliwie.
- Elena nie wie wszystkiego, a teraz stanie się wampirem. Zacznie inaczej patrzeć na świat, będzie mnie potrzebować...
- Nie pozwolę by była taka jak ty! - przerwała mi - ona ma Stefana, Damonie. I ma Jeremiego i Caroline i Matta i mnie. My jej pomożemy, nie ty.
- Pozwól mi z nią chociaż porozmawiać, pożegnać się - nalegałem.
- Oboje znany Elene, wiemy jaka ona jest. Nie będzie chciała cię puścić, a ty nie możesz tu zostać.
- Może chociaż raz powinienem się jej posłuchać? - ponownie się uśmiechnąłem, a w tej samej chwili Matt stanął obok nas.
- Elena się obudziła, jest na górze, ze Stefanem - powiedział i spojrzał na mnie.
Nie zastanawiając się wbiegłem na górę i stanąłem przed zamkniętymi drzwiami pokoju.
- ...obiecujesz, że będziesz przy mnie? - usłyszałem jej zachrypnięty głos.
- Tak, nigdy cię już nie zostawię. Jakoś to przetrwamy i już zawsze będziemy razem.Wiecznie. - odezwał się Stefan. Czy on zawsze musi być taki melodramatyczny?
- Boje się. Nie chce być taka jak Damon, nie chcę zabijać niewinnych ludzi – odezwała się po chwili milczenia.
- Nie martw się, nie pozwolę na to - odparł Stefan, a w tej samej chwili Matt wszedł na górę. Spojrzał na mnie pytająco, a ja tylko ruszyłem na dół trącając go ramieniem. Nie rozumiałem Eleny. Nie rozumiałem, dlaczego tak powiedziała. Czułem się okropnie. Jakby ktoś wbijał mi w serce drewniany kołek. To bolało, ale odejście będzie bolało bardziej. Jednak tego właśnie chciała Elena, musi się trzymać z dala ode mnie, by nie była taka jak ja. Stefan wygrał.
- Masz co chciałaś. Odchodzę. - powiedziałem do stojącej na schodach Bonnie, wychodząc z mieszkania.
Żegnaj Mystic Falls, witaj świecie!